Geneza powstania
Do niedawna rozwój i wzrost gospodarczy były celem, do którego dążono często zbyt intensywnie. Miasta rozrastały się w niekontrolowany sposób, hołubiona była tzw. betonoza, a na terenach wiejskich prowadzono głównie uprawy monokulturowe wielkoobszarowe. Obecnie odczuwamy skutki takich działań. W miastach: problemy z odprowadzaniem wód opadowych, słabe przewietrzanie miasta, wyspy ciepła, zanieczyszczenie powietrza. Na wsiach: zanikanie rodzimych gatunków roślin uważanych za chwasty (jak kąkol polny w zachodniej Polsce), utrata cennych zbiorowisk roślinnych (np. łąk) na rzecz powiększania areału upraw, a także zubożenie bioróżnorodności wśród owadów oraz innych zwierząt. Skoro pojawiły się problemy, to konieczne było też szukanie rozwiązań.
Skoro podstawą problemu miast była zmniejszająca się ilość roślinności i jej nadmierna fragmentacja (im większa połać roślin, tym efektywniejsze ich działanie), to naturalnym było wdrażanie zwiększenia jej ilości. Rozwiązaniem idealnym byłoby nasadzanie ogromnych ilości drzew – duży aparat asymilacyjny ponad naszymi głowami, to duża powierzchnia do wyłapywania zanieczyszczeń, do transpiracji, która powoduje obniżenie temperatury powietrza, do okrycia podłoża przed słońcem, do gniazdowania ptaków itd. Niestety tereny silnie zurbanizowane są gęsto zabudowane nie tylko na powierzchni ziemi, ale też pod jej powierzchnią. Kanalizacja, okablowanie, parkingi podziemne, metro – cała ta infrastruktura powoduje, że w wielu miejscach miąższość gleby wynosi nawet mniej niż 15 cm, a w takich miejscach nie da się posadzić większości krzewów, o drzewach nawet nie wspominając. W tak ekstremalnych warunkach środowiskowych mogą przeżyć wyłącznie odpowiednio dobrane rośliny zielne.
Kolejnym elementem miejskiej zieleni, który wymaga gigantycznych nakładów pracy są trawniki. Żeby mieć piękny trawnik trzeba się napracować co najmniej 10 razy bardziej niż dla pięknej rabaty. Jak wyglądają miejskie trawniki, wszyscy wiemy. Nie ma w tym żadnej winy osób dbających o powierzchnie trawiaste, bo jest to rzecz naprawdę niełatwa (pomijamy koszenie trawników przy 30oC upale albo po opadach śniegu :) ) i zarazem kosztowna.
Łąki kwietne jako idea pojawiły się pierwotnie w Wielkiej Brytanii, gdzie w pewnym momencie, rozwijając rolnictwo, zniszczono ponad 90% naturalnych łąk. Aby odwrócić sytuację zaczęto masowo wysiewać dzikie kwiaty z domieszką odpowiednich traw. W naszym kraju łąki kwietne przyjęły się znakomicie jako ekologiczna (i dużo bardziej ciesząca oko) alternatywa dla trawników i remedium na trudne tereny.